poniedziałek, 1 maja 2017

Rozdział 5 Najlepszy bohater

     Tańczyłam od kilkunastu minut z Elizabeth, Beckiem i jednym nieznajomych. Chłopak, który był Dj'em na każdej domówce i czasem wraz ze starszym kolegą na imprezach szkolnych, jak zawsze nas wszystkich zaskakiwał swoją muzyką. Był niesamowity w tym co robił, widać było, że kocha tworzyć remixy. Też byłam jak on, miałam zapał i ambicje. Gdy przychodziłam ze szkoły otwierałam laptop brałam sampler i tworzyłam coś swojego, a później wszystko się rozwiało. Muzyka to było jego życie, nie znałam jednak jego imienia, wiedziałam, że jest z mojego rocznika. Po sześciu przetańczonych piosenkach postanowiłam na chwilę odpocząć.
- Dobrze tańczysz i nawet nie tracisz równowagi na tych zabójczych butach - powiedział Harry kiedy usiadłam na kanapę.
- Dziewczyna, w której płynie hiszpańska krew powinna dobrze tańczyć - odpowiedziałam z dumą.
- Możliwe, ale nie tańczysz tak dobrze, aby opanować cały parkiet - uśmiechnął się brunet.
- Styles, może ruszysz swój tyłek, ponieważ jesteśmy tu od prawie dwóch godzin i jesteśmy po kilku drinkach, a ty nie opuściłeś tej kanapy - powiedziała przyjaciółka.
- Hudson , nie ładnie tak zwracać się po nazwisku do drugiej osoby to raz, a dwa może miałabyś ochotę ze mną zatańczyć, wtedy bym udowodnił, że umiem tańczyć oraz nie jestem ofiarą losu na parkiecie w przeciwieństwie do Ciebie. - Harry rzucił wyzwanie przyjaciółce, na co ona wstała z kanapy, podeszła do niego i lekko go popchnęła
- W porządku - odpowiedziała w ostatniej chwili po czym powędrowali na parkiet. Na początku tańczyli w parze, jednak po chwili zmieniło się to w taniec o dziwnych, a zarazem śmiesznych figurach. Beck i ja nie mogliśmy uwierzyć,w to jak ktoś takiego pokroju jak Jade zna kroki, które wcale nie przypominają tańca. Jednak po chwili gdy dwójka naszych przyjaciół zorientowała się, że się z nich śmiejemy wrócili do tańczenia w parze. Gdy piosenka się skończyła powrócili na sofę.
- Należy się wam złoty medal za ten taniec - powiedział Beck, przytulając swoją dziewczynę.
- Ja i Beck tak nie umiemy, powinniśmy zapisać się na jakieś specjalne lekcje nie uważasz ? - Spytałam z uśmiechem.
- Hope chodź ze mną, muszę się dotlenić - złapała mnie za rękę przyjaciółka, więc ubrałam kurtkę i wyszłam z nią na zewnątrz, Elizabeth wyjęła  torebki paczkę papierosów i podpaliła jednego.
- Mówił Ci coś? - Spytała.
- Kto? Beck? Nie, a co miałby mi mówić - odpowiedziałam patrząc na nią, wcale nie kłamię, ja tylko ukrywam prawdę.
- Nie wiem. Czuję, że coś jest nie w porządku. Nie ma czasu dla mnie, a jeśli ma to nie wiele, nie jest taki czuły jak wcześniej do tego dziwnie się zachowuje, tak jakby mnie unikał, albo się bał czegoś, lub kogoś. Może spotyka się z kimś innym, może nawet od dłuższego czasu, a może on chce ze mną zerwać? Hope nic nie wiesz? Nie widziałaś go gdzieś na mieście z jakąś dziewczyną?
- Lizy, spokojnie. Dramatyzujesz. Beck na pewno nie ma innej dziewczyny i nie chce z Tobą zerwać. Przecież gdyby chciał zerwać miał na to cały rok, a tego nie zrobił. Myślisz, że tańczyłby z Tobą teraz na tej imprezie, myślisz, że patrzyłby na Ciebie w ten sposób. Elizabeth to niedorzeczne, przecież on Cie kocha, a ty jego - złapałam ramie przyjaciółki, a ona wypuściła dym papierosowy.
- Może masz racje...- spuściła głowę.
- Oczywiście, że ją mam! - Odpowiedziałam z uśmiechem, Lizy spaliła truciznę i obie wróciłyśmy do salonu wypełnionego tańczącymi ludźmi. Wraz z przyjaciółką postanowiłyśmy dołączyć do nich, aby mogła się odstresować. Co ten Beck zrobił? Miał zrobić jej niespodziankę, a ona myśli, że ma inną dziewczynę. Myślenie to jednak nie jest mocna strona mężczyzn. Po kilku kolejnych przetańczonych piosenkach zdecydowałam, że przyniosę dinka dla mnie i Elizabeth. W drodze do kuchni prawie bym uderzyła się o schody prowadzące na górę, lecz jakaś dziewczyna w porę złapała mnie za ramię, a to wszystko przez rozlany alkohol na podłodze. Gdy dotarłam do kuchni spotkałam tak wysokiego znajomego mi blondyna.
- James! Miło widzieć znajomą twarz - powiedziałam.
- Witaj Hope, sporo ludzi przyszło na imprezę - odpowiedział łapiąc się za kark.
- Znasz może właściciela , dobrze byłoby wiedzieć w czyim domu jestem - spytałam rozglądając się.
- Właśnie z nim rozmawiasz. Witaj u Lightwoodów.
- Oh.. Naprawdę?! Mogłam choć trochę podejrzewać, że to ty... no cóż. James ty mieszkasz w tak ogromnym domu? Nie chcesz mnie czasem przygarnąć? - Zapytałam śmiejąc się.
- Oczywiście, będę tak miły i pożyczę Ci ubrania, nawet jeśli będziesz chciała zostać na rok - powiedział, a ja się zaśmiałam. - Hope, ładnie Ci w tym kolorze włosów, pasuje do twojej urody.
- Dziękuję - odpowiedziałam.
-Wydawać by się mogło, że wczoraj i dziś w szkole byłaś niższa. Może tylko mi się wydało, ale urosłaś? - Zapytał, a ja po raz kolejny się zaśmiałam.
- Oczywiście przez cztery godziny urosłam dwanaście centymetrów - To dużo... Jak twoje ramie? - Podszedł bliżej delikatnie łapiąc mnie za nie, a następnie spojrzał mi w oczy. Dopiero teraz zauważyłam, jak niespotykane tęczówki ma blondyn. Jedno oko miał koloru oceanu, a drugie niebiesko-brązowe.
- Już jest lepiej, wczoraj w drodze powrotnej do domu, bolało jak cholera. Jeszcze nigdy nic mnie tak nie bolało, nawet jak złamałam rękę na treningu - lekko skrzywiłam się na wspomnienie o bólu.
- Cieszę się,  w takim razie jestem dobrym bohaterem.
- Najlepszym na całym świecie! Nie wiedziałam, że ty również jesteś w drużynie, a tym bardziej, że starałeś się o rolę kapitana - powiedziałam, jeszcze raz spoglądając w oczy koszykarza.
- Nie jestem tak wysoki jak Max, ale lubię grać. Jeszcze dużo rzeczy nie wiesz o mnie Espe - odpowiedział wprost do mojego ucha.
- Więc muszę wiedzieć jak najwięcej, w końcu będziemy razem pracować - zaśmiałam się, nalewając sobie tym razem soku pomarańczowego - A więc jak długo będzie ona trwała? - Dodałam.
- Nasza pomoc? Około roku. Masz rodzeństwo prawda? Pewnie niedługo i on dołączy do zespołu.
- Tak, ale Leo dopiero za kilka miesięcy ma dziesiąte urodziny oraz oczywiście test z run. Jest bardzo inteligentny i żwawy, idealnie wpasuje się  w rodzinny team  - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Jest tym zaciekawiony? Trenuje coś? - Zadawał kolejne pytania.
- Judo to jego życie. Zawsze kolejnego wieczora po naszym powrocie dopytuje się jak było tym razem na polowaniu, a tata opowiada mu wszystko w formie bajki, tak jak dziadek opowiadał mi. To on zawsze pchał mnie w stronę upadłych, powtarzał, że zostanę kimś wielkim - odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na wspomnienie o dziadku.
- I jak sprawdza się? - Również się uśmiechnął. Wydawał się zadowolony, że może z kimś porozmawiać, a nie usługiwać ludziom.
- Rozmawiasz z wicemistrzynią wschodniego wybrzeża w karate, więc wiesz...
- To chyba zejdę z drogi, a dodatkowo co robisz na treningach i z kim je masz...jeśli sobie nie radzisz chętnie pomogę - odpowiedział trącając mnie barkiem.
- Kickboxing z bronią, a treningi mam z Mcpartllin'em. Ostatnio na mnie cały czas krzyczy, że źle wykonuje polecenia, co nie jest prawdą - pokręciłam głową i umyłam lekko twarz na orzeźwienie.
- Mcpartllin mnie uwielbia,porozmawiam z nim, może będzie milszy.
- Na prawdę? - Spytałam z szeroko otwartymi oczyma, na co James z uśmiechem przytaknął głową, a ja w formie podziękowania lekko go przytuliłam.
     Nasza rozmowa była swobodna z dużą ilością śmiechu, trwała ona już od dłuższego czasu, a nam wciąż nie brakowało tematów do poruszania. Wydawałoby się jakbyśmy znali się z Lightwood'em od kilku lat, jak starzy przyjaciele. Mówiliśmy już o tak wielu sprawach i nigdy nie pomyślałabym, że z pozoru wyglądający na mściwego, złego, bez poczucia humoru łowcę okaże się kompletnym przeciwieństwem. Blondyn z niespotykanymi oczyma okazał się poukładanym, zabawnym, miłym koszykarzem i miał idealny brytyjski akcent z lekką chrypką. Myślałam, że wszyscy koszykarze czy piłkarze u nas w szkole mają pustkę w głowie i zachowują się jak zwierzęta na przerwach, ale on doskonale wiedział co będzie studiował oraz co chce robić w przyszłości. Gdyby mama poznałaby go bliżej rozumiałaby się z nim wtedy bez słów. On by jej zaimponował swoją dojrzałą postawą i myśleniem o studiach, przeciwieństwie do mnie, ponieważ nie wiem co powinnam zrobić dalej ze swoim życiem.
- W sumie od dzieciństwa lubiłem koszykówkę, ale wtedy musiałem się nieźle męczyć, ponieważ byłem niskim chłopakiem i teraz też nie jest łatwo kiedy inni mają ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów - odpowiedział biorąc truskawkę do jedzenia.
- Spójrz na mnie! Ja jestem niska.... z ledwością dosięgam do siatki od siatkówki - odpowiedziałam ze śmiechem, Nagle usłyszeliśmy odgłos tłuczenia szkła.
- Chyba czas wyprosić niektóre osoby - pokręcił głową.
- A więc ja wracam do przyjaciół, miałam zaraz wrócić - odpowiedziałam łapiąc się za kark.
- Do zobaczenia - dodał patrząc mi w oczy po czym odszedł.
Zrobiłam obiecane drinki i wraz z tacą wróciłam do przyjaciół, którzy wciąż znajdowali się w salonie. Jednak to co zobaczyłam lekko mną wstrząsnęło. Elizabeth wróciła chwiejnym krokiem do kanapy po czym razem z Harrym wypili po cztery kieliszki wódki podrząd. Przyjaciółka nigdy tak dużo nie piła na żadnej imprezie. Chłopak z burzą na loków wydawał się w odrobinie lepszym stanie niż dziewczyna, natomiast Beck siedział obok Liz, ponieważ doskonale wiedział, że jej nie powstrzyma.
- Nasza Hope wróciła! Długo Cię nie było - krzyknął Harry z wielkim uśmiechem.
- Pewnie znalazła miłość, a wraz z nią nasze drinki Haz. Miłość rośnie wokół nas...! - Elizabeth zaczęła nucić melodie z króla lwa, a ja tylko przewróciłam oczyma.
- Myślę, że alkoholu wam wystarczy jak na jeden wieczór, pójdę to odnieść i jedziemy do domu - powiedziałam stanowczo, na co przyjaciółka wraz z nowym sąsiadem pośpiesznie wstali.
- Nie... niech to będą ostatnie dwa... Proszę Hope... - przytuliła mnie Elizabeth, a ja jedynie co poczułam to obrzydzenie przez ogromną dawkę alkoholu
- Nie daj się prosić. Ostatnie i możemy jechać - dodał Harry, a ja spojrzałam na Becka, który skinął głową, na znak abym oddała trunki dwójce przyjaciół. Usiadłam obok trzeźwego chłopaka i zamieniam z nim kilka zdań, nagle zobaczyłam, że Lizy wybiega na zewnątrz, spojrzałam na szklankę, która była już prawie pusta.
- Biegnij za nią, ja zajmę się nim i jedziemy - powiedziałam , a Beck pobiegł za swoją dziewczyną. Ja podeszłam do tańczącego chłopaka z jakąś dziewczyną - Harry musimy już ... - zaczęłam, lecz nie było mi dane dokończyć, ponieważ poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Nie dowierzałam, że to zrobił, wciąż napierał na moje usta, a jego ręka sunęła się w dół moim pleców. Szybko odepchnęłam go od siebie po czym wzięłam go pod ramię i wyprowadziłam na zewnątrz do samochodu. Mruczał niezrozumiane przeze mnie słowa do póki nie włączyłam radia. Po kilku minutach jazdy zasnął więc gdy dotarliśmy pod jego dom musiałam go obudzić.
      Kolejnego dnia obudziłam się około południa, byłam wyspana, a co najważniejsze nie czułam żadnych skutków wczorajszej imprezy u James'a. Dobrze, że nie mam swój rozum i nie piłam zbyt dużo, zresztą jak za każdym razem kiedy wychodzę do clubu. Wciąż w koszulce oraz spodenkach od spania zeszłam na dół, aby zrobić najzwyklejszą, jakże klasyczną jajecznice. Kiedy byłam wystarczająco najedzona postanowiłam wrócić do sypialni aby się ubrać, jednak zatrzymała mnie mama, kiedy mijałam się z nią na schodach.
- Jedziemy za chwilę po prezenty, pośpiesz się - oznajmiła mi, no tak... Święta, czas radości, dekorowania domu oraz prezentów już za równo trzy tygodnie.
- Daj mi dwadzieścia minut i możemy jechać - odpowiedziałam i popędziłam na górę. Wykonałam delikatny makijaż, a włosy zwyczajnie rozczesałam. Ubrana w sportowe ciuchy, zbiegłam na dół, gdzie czekała na mnie już mama, z szafy zabrałam torbę na siłownie i razem opuściłyśmy dom.
- Po co Ci torba? - Zapytała zamykając dom.
- Podrzucisz mnie na siłownie, bo zakupy zajmą nam odrobinę czasu. Gdzie jest Leo ?
- Zawiozłam go do Hudsonów - odpowiedziała mama, gdy wsiadałyśmy do auta. Uzgodniłyśmy, że jedziemy najpierw do Dolphin Mall, a następnie do Cocowalk, stamtąd natomiast ja udam się na siłownię. - Masz, może pomysł co kupić tacie, wujkowi i dziadkom? - Spytała kiedy zaparkowałyśmy samochód na parkingu.
- Ja bym babci kupiła zestaw jakiś porcelanowych talerzy oraz nową książkę kucharską, a dziadkowi teleskop, ponieważ od jakieś czasu zaczął się interesować gwiazdami, tacie bym wykupiła karnet na golf wraz ze sprzętem i nową koszulę. Wujek byłby zadowolony z płaszczu i perfum, abo nowej broni - powiedziałam moje propozycje, bo mama uważała, że mam najlepsze pomysły na prezenty.
- Ci mężczyźni i ich wybredny gust - odpowiedziała mama. Zakupowy szał czas zacząć ...
Witam kochani w nowym rozdziale... od kilkunastu dni żyję w ciągłym biegu, zawsze się coś dzieje i nie mam czasu, aby usiąść i odpocząć. Tak więc w pośpiechu publikuję ten rozdział i mam nadzieję, że choć odrobinę wam się podoba. 
Pozdrawiam x

1 komentarz:

  1. Wait. Uno momento. Czyli jednak Hope i James, nie Hope i Harry? Czyżby robił się trójkącik na zasadzie Clary i Jace'a oraz Simon'a? Ale to Harry ją pocałował. I strasznie anielsko mnie tym zaskoczyłaś! :D Co prawda zrobił to po pijanemu, więc jakby dla mnie to się nie liczy, ale jednak fakt faktem, pocałował ją. Musi mu się podobać, albo zauroczył się w niej, że ją pocałował. Alkohol prawdziwym serum na mówienie prawdy XD ciekawe, co będzie dalej... I przyznam, że na początku byłam team Harry, ale teraz będę miała dylemat. Lubię tego James'a :3
    James stasznie kojarzy mi się z Jace'em i anielsko, że opisałaś monochromię James'a (chciałam napisać Jace'a xD tak, ja już żyję sezonem 2B i zacnymi oczkami Dom'a xD i w końcu pokazali mojego Sebastiana *_* <3).
    Zacny impreza (nie wypowiem się, ponieważ nie lubię imprez i wszystkie traktuję jak zło konieczne). I jeszcze ta milusia rozmowa w kuchni :3 czyżby to James miał być przyszłym chłopakiem Hope? A może to taka zmyłka? Hmm...
    Czemu zawsze jak chłopak unika dziewczyny, to musi mieć inną, albo chce zerwać? Beck robi jej niespodziankę, a Lizy takie czarne scenariusze ma w umyśle :/ ciekawe, co z tego później wyjdzie...
    I zacnie wyszedł Ci rozdział, Aniołku :3 był ciekawy i dość zaskakujący, głównie przez rozmowę w kuchni i pocałunek :3
    Czekam do następnego :3
    Jak tylko wrzucisz powiadom mnie w SPAMie!

    Pozdrawiam, weny i inspiracji :)
    anielskie-dusze.blogspot.com
    cieniste-senne-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon