niedziela, 26 lutego 2017

Rozdział 3 Już go nie lubię...

    Podczas kolacji po mojej lewej stronie siedział Leo, pod kontem prostym po prawej stronie siedziała właścicielka domu, a na przeciwko mnie usiadł Harry, jak się domyślam jej najstarszy syn. Pani Styles ugotowała pyszne dania, miała talent, choć pracowała jako architekt. Była bardzo opiekuńcza w stosunku do swoich dzieci, może troszkę nadopiekuńcza. Jej mąż okazał się bardzo zabawnym człowiekiem, razem z tatą nadawali na tych samych falach. Co jakiś czas on lub tata opowiadał jakiś żart, a nie które z nich były dobre. Po głównym daniu Pan Styles pokazał nam swoją mini bibliotekę oraz część domu. Wnętrze było bardzo przytulne, ale czego można byłoby się spodziewać po starszej pani, która tu mieszkała. Był to ich drugi dzień tutaj, a w salonie znajdowały się już trzy zdjęcia. i większość domu była już idealnie umeblowana. Mężczyzna pokazał nam później swój gabinet oraz ogród, a następnie z powrotem wróciliśmy do jadalni, na końcowe danie. Deser, który właśnie jedliśmy był najlepszy.
- Pani Styles, deser jest idealny według mnie. Nie jest za słodki, a połączenie tych wszystkich owoców to dla mnie niebo. Mówię szczerze, najlepszy - powiedziałam, na co gospodyni się zaśmiała.
- Cieszę się, że Tobie smakuje, ale muszę wam powiedzieć, że to Harry przygotował w całości absolutnie sam ten deser. Ma naprawdę talent do gotowania, a w szczególności do pieczenia - odpowiedziała z dumą patrząc na syna, który z lekkiego zażenowania spuścił głowę. - Dzieci skoro skończyliście deser, może pójdziecie się pobawić w domku? - Zwróciła się ku najmłodszym, na co oni od razu wstali od stołu. Myślę, że Leo i Emma się polubili. Są w tym samym wieku, nie chodzą razem do klasy, ale do tej samej szkoły, więc dzieci jak się o tym dowiedziały, były bardzo szczęśliwe.
- Przepraszam, mamo pójdę na niego popatrzeć - powiedziałam, na co mama gestem głowy jak i uśmiechem mi podziękowała. Wstałam od stołu i powędrowałam ku drzwiom prowadzącym do ogrodu.
- Harry zerknij na Emmę, aby nie spadła, albo nie zepsuła czegoś. - Pan Styles bardziej nakazał niż poprosił syna, ale on oczywiście wstał i dołączył do mnie. Wyszliśmy razem do ogrodu po czym usiedliśmy na krzesłach ogrodowych. Mój towarzysz wyjął telefon, więc ja zaczęłam spacerować po ogrodzie. Kiedy obejrzałam wszystkie możliwe rośliny usłyszałam pisk Emmy oraz krzyk Leo. Zaniepokojona zaczęłam biec w stronę małego domku na trawie, ale na moje nieszczęście poślizgnęłam się i upadłam. Dzieci słysząc to wyszły na zewnątrz, a gdy tylko mnie zobaczyły zaczęły się śmiać, Harry również do nich dołączył.
- Hope to łamaga! - Szydził ze mnie młodszy brat, Harry pomimo, że miał łzy w oczach pomógł mi wstać.
- Dzięki - powiedziałam spoglądając na tył kombinezonu, który był cały brudny... - Idiotka, po prostu idiotka ze mnie - powiedziałam spuszczając głowę.
- Miło mi, a ja Harry. - Wciąż się szczerząc wyciągnął rękę 
- Nie denerwuj mnie... - powiedziałam ukrywając twarz w dłoniach.
- Poczekaj tutaj, przyniosę Ci jakieś ubrania. - Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, a go już nie było. Cóż mogłam zrobić czekałam.
- Pomimo to nadal ładnie wyglądasz - powiedziała dziewczynka.
- Nie martw się dla mnie zawsze jesteś piękna - dodał Leo po czym lekko mnie przytulił, na co lekko się uśmiechnęłam.
- Już jestem, idź do mojego pokoju, ciuchy leżą na łóżku i nikt Cię nie zauważy, pierwsze drzwi po lewej na górze - powiedział Harry, który dołączył do nas, a ja odwróciłam się i odeszłam. Nie zareagowałam na śmiechy całej trójki, bo byłoby to bezsensowne.
    Najciszej jak tylko mogłam przemierzyłam odległość od drzwi do schodów, a później cicho i delikatnie wchodziłam na każdy stopień. Gdy dotarłam na górę, bezszelestnie weszłam do sypialni chłopaka otwierając drewniane drzwi. Tak jak Harry mówił, tak było. Ubrania leżały przygotowane na posłanym łóżku. Zwykła biała koszulka i czarne spodnie do jogging' u, to idealne połączenie z moimi szpilkami. Przebrałam się, a następnie podeszłam do okna, widziałam stamtąd doskonale ogród Państwa Styles, mój pokój oraz salon sąsiadów, którzy mieszkają naprzeciwko nas. Odwróciłam się i rozejrzałam się po sypialni. Ściany były szare, na prawej ścianie stało łóżko, a po obu jego stronach dwie małe szafki nocne. Na ścianie gdzie znajdowały się drzwi stała biała, duża szafa, a na przeciwko łóżka biurko z białym fotelem. Wszędzie, w każdym zakamarku panował ład i porządek. To było miłe doświadczenie, ponieważ zazwyczaj chłopcy, których znam nie dbają o czystość. Postanowiłam nie zwlekać dłużej i wrócić do dzieci. Po cichu przybyłam do ogrodu, trzymając brudny kombinezon.
- Daj, wypiorę i wręczę Ci czysty jutro. - Harry zabrał ubranie, a gdy tylko miałam wolne dłonie, podbiegł do mnie Leo i wręczył i małą różyczkę.
- To dla Ciebie, przepraszam, że się śmiałem. Gdybym ja się przewrócił, pewnie bym płakał. Wybaczysz? - Młodszy brat popatrzył na mnie lekko zawstydzony.
- Jesteś kochany. Kiedy będziesz mieć dziewczynę, jestem pewna, że będziesz wtedy najlepszym chłopakiem na Ziemi. Oczywiście, że wybaczam mojemu braciszkowi - pocałowałam go w policzek.
- Hope! Ochyda..... Mamo! Hope mnie pocałowała i jest łamagą, bo się przewróciła! - Leo z krzykiem pobiegł do mamy.
- Zabije kiedyś tego małego zdrajce.
*
       Moje obcasy stukały o chodnik, przez co większość zwracała na mnie uwagę. Dziewczyny w mojej szkole nie noszą szpilek, jedynie te ''popularne'', ale ja nie jestem takim typem dziewczyn, nie nosze spódniczek, sukienek, krótkich topów, nie mam na sobie tony makijażu oraz niestety nie mam długich nóg, a szpilki ubieram, ponieważ jestem niska. Mam tylko 160 centymetrów, więc dość często ubieram wysokie buty. Idąc po szkolnym chodniku zastanawiałam się czy Harry nie powiedział wszystkim o wczorajszym incydencie. Do naszej placówki uczęszcza wiele osób, a on jest nowy, więc raczej nikogo nie zna. Gdyby wyjawił to co wydarzyło się wczoraj, nie byłoby to miłe, ponieważ polubiłam go. Wydawał się miły, a jego fryzura dodawała mu wdzięku.
       Do klasy dotarłam idealnie z dzwonkiem, zajęłam swoje stałe miejsce, a po chwili sala była pełna. Siedziałam z dziewczyną o imieniu Stella, nie wyróżniała się na tle klasy, ale była spokojna, miła i pomocna. Rzadko z nią rozmawiałam, ponieważ zawsze wolałam skupić się na chemii, która na tym etapie nie była dla mnie najłatwiejszym przedmiotem do nauczenia, jednak kluczowym, aby zdać na studia. Przede mną siedzieli dwaj chłopcy, którzy jeszcze nigdy nie wynieśli coś z naszych porannych, czwartkowych lekcji chemii, natomiast za mną siedziała Sophia, która była geniuszem w dziecinie chemii jak i biologii, a z nią siedział Harry. Chwilę czekaliśmy, ponieważ dziennik elektroniczny nie mógł się uruchomić, a w tym czasie dostałam małą karteczkę z zeszytu, na której pisało ''Dzień dobry, wyspałaś się? Ps. Kombinezon będzie wieczorem u Ciebie x'' Uśmiechnęłam się i odpisałam zwyczajne ''Być może, a ty ?''. Tym razem nie dostałam karteczki, lecz poczułam na swoim karku ciepły oddech, a do ucha wpadł lekko zachrypnięty głos chłopaka, odpowiadając na moje pytanie. Dalsza część lekcji minęła na pisaniu i omawiania tematu. Po lekcji nauczycielka powiedziała mi, abym poprawiła dwa sprawdziany, bo jeśli znów dostanę ocenę niedostateczną będzie nieciekawie, takim sposobem wyszłam jako ostatnia w sali. Byłam lekko zdenerwowana i rozczarowana sobą, nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę i odwraca z siłą.
- Witam po raz drugi - powiedział Harry, lekko wpadłam w jego klatkę piersiową i czułam, że się uśmiecha. Odsunęłam się trochę i przewróciłam oczyma - Co tam, jak tam?
- Jakoś leci, to taki twój tekst na podryw? - Spytałam śmiejąc się.
- Mam lepsze, gdybym ich użył byłabyś już moja - odpowiedział z dumą.
- Na pewno... Może ja przyjdę po ten kombinezon po szkole, bo wieczorem jestem zajęta. Yhym?
- W sumie... wieczorem mam również plany, więc mi pasuje - uśmiechnął się. - Come with me my friend, mamy kolejną lekcję - dodał.
        Lekcje mijały... po chemii odbyła się historia, matematyka gdzie pisaliśmy kartkówkę, a później francuski oraz ostatni wf. Przebrałam się jak zwykle w strój do joggingu, ponieważ był najwygodniejszy. Włosy związałam w wysokiego kucyka po czym dotarłam na salę, byłam jedną z pierwszych dziewcząt, bo reszta jeszcze poprawiała makijaż. Po ostrzeżeniu nauczyciela, cała reszta płci pięknej zjawiła się na sali. Na krótkie spodenki, opinające koszulki na ramiączka, a raczej na walory które kryły ubrania oraz długie włosy ślinił się każdy chłopak na sali. Ze względu, że graliśmy w siatkówkę, połowa dziewczyn zrezygnowała martwiąc się o swoje paznokcie. Nauczyciel podzielił nas na dwie drużyny, następnie szybka rozgrzewka przed trudnym meczem. Byłam w drużynie z Harrym, Elizabeth, Kylie i jeszcze z dwójką chłopców, którzy starali się o miejsce w drużynie siatkarskiej jak i koszykowej. Przez cały czas Kylie całkiem przypadkowo źle odbijała, ale nawet mimo jej sabotażu, nasza drużyna wygrała.
- Nie było tak źle, nawet dla Ciebie Hope i Ellie. Harry nie chciałbyś zapisać się do drużyny? - Zapytał Josh, chłopak, z którym przez chwilą graliśmy.
- Przemyśle to - odpowiedział krótko Harry i uśmiechnął się do blondyna.
- Świetnie nam poszło, a szczególnie Tobie Panie Styles - powiedziała Kylie, która zapewne przyszła pogratulować mojemu nowemu sąsiadowi.
- Dzięki - odpowiedział - Powiedzmy, że Tobie też
- Wiesz Harry idealnie pasowałbyś do drużyny, przystojny, wysportowany, chłopcy by Cię polubili i moje koleżanki również - zamrugała kilkukrotnie dotykając jego ramienia.
- Wybacz, ale  nie szukam nowych znajomych - zepchnął dłoń Kylie ze swojego bicepsa.
- Szkoda, bo z chęcią ja bym Cię poznała ... - Dziewczyna dalej podrywała nowego kolegę
- Kylie on nie zadaje się z ..... - zaczęła Elizabeth, jednak nie było dane jej dokończyć.
- .. plastikami - dokończył Harry, a w mojej głowie, pojawiła się mała nuta zwycięstwa.
- Przepraszam co?! - Krzyknęła oburzona brunetka.
- Wydaje mi się, że plastik jest wykorzystywany wtórnie, więc ja wolę nie umawiać się z plastikami, ale spokojnie, bo mogę się mylić - odpowiedział Harry, na co Elizabeth wybuchnęła śmiechem, ja również miałam uśmiech na twarzy, natomiast Kylie obrażona opuściła salę gimnastyczną.
- Elizabeth poznaj nowego kolegę z klasy. Harry, to jest Elizabeth moja przyjaciółka - powiedziałam nadal z uśmiechem na ustach
- Ja już go nie lubię! - Zaśmiała się brunetka
- Zabolało... czemu? - Spytał ją chłopak z burzą loków
- Bo... dałeś lepszą ripostę niż ja. To było naprawdę dobre . Czuje, że się dogadamy - odpowiedziała, łapiąc nas za dłonie, po czym wyprowadziła nas z sali.
     Po szkole odebrałam Leo, ze względu na to, że zerwała z nim dziewczyna razem pojechaliśmy do sklepu, kupiliśmy ulubioną naszą przekąskę i ciasteczka po czym wróciliśmy do domu. Całą rodziną zjedliśmy obiad, przy czym rozmawialiśmy o szarej rzeczywistości, o szkole, pracy, treningach. Tata opowiadał o interwencji swojego kolegi u starszej pani, która poprosiła go o zdjęcie kota z szafy. Mama zaś upewniała się w kwestii szkoły Leo i czy godzi treningi z nauką. Po skończonym posiłku rodzice sprzątali, brat pobiegł na górę, więc ja postanowiłam odebrać kombinezon, który został w domu sąsiadów.
- Cześć Charlie, ja jestem odebrać kombinezon po wczorajszym incydencie - powiedziałam kiedy młody blondyn otworzył mi drzwi.
- Harry , nasza sąsiadka do Ciebie! - Krzyknął chłopak, a po chwili przy drzwiach zjawił się jego brat z moją własnością.
- Proszę bardzo, już jest twój, a myślałem czy jutro go nie założyć do szkoły - wręczył mi z uśmiechem białe ubranie.
- Jeśli bardzo chcesz, możesz go pożyczyć.
- Chyba nie będzie to potrzebne - odpowiedział patrząc mi w oczy.
- W takim razie dziękuję i miłego wieczoru - podziękowałam i wróciłam do domu. Kiedy mamy ani taty nie było na górze, szybko pobiegłam się przebrać, a kiedy to zrobiłam zbiegłam na dół do drugiego garażu.
- Już czas na nas córcia - powiedział tata chowając broń, wzięłam szybko pistolet oraz sztylety wraz z tatą opuściliśmy garaż.
- Wczoraj jak wróciliśmy nie miałam czasu zapytać... Tato jesteś pewny, że już jest wszystko dobrze? Nie szukają nas? - Zapytałam, ponieważ od dłuższego czasu martwiłam się o nas.
- Szukają i to z pewnością, ale jak na razie nie mogą nic zrobić. Dobrze, że zmieniłaś kolor włosów teraz bynajmniej nie będą Cię śledzić na ulicach - odpowiedział tata, obejmując mnie ramieniem.
- Najważniejsze, że nie maja prawa wstępować na teren przyziemnych, ciesz się, że uczęszczasz do naszej szkoły Hope - odpowiedziała z lekkim uśmiechem mama. - Leo bądź grzeczny, pani Bolton już jest !- Dodała mama po czym zabrała ze stołu dwa magazyny dla mnie i dla taty, a dla siebie ulubiony paralizator oraz serafickie ostrze po czym dokładnie zamknęła garaż.
- Podziemny, który zabija oraz rani niewinnych niechaj będzie osądzony przed Bogiem - wypowiedział tata słowa z pisma Upadłych Aniołów.

Witam Aniołki w kolejnym rozdziale.... nie będę tutaj przynudzać, mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam x

5 komentarzy:

  1. Napisałam do ciebie maila w sprawie twojego szablonu

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo napisane interesująco mnie się bardzo podobało i powiem szczerze już nie mogę doczekać się co dalej
    Dlatego z niecierpliwością będę czekać na next .
    Serdecznie pozdrawiam Ela
    I dziękuję bardzo że dałaś znać że jest nowy rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć ;) Nadrobiłam rozdziały i pora na komentarz.
    Ogólnie czytało mi się przyjemnie i szybko, chociaż na razie nic wielkiego się nie dzieje. Dobrze, że opisujesz jak wyglądają postacie i jakie są, bo dzięki temu czytelnik może je sobie w miarę dobrze wyobrazić. Trochę nie podoba mi się wątek z tą plastikową Kylie, bo to jest takie... typowe. Zawsze w opowiadaniach o nastolatkach pojawia się taka plastikowa, puszczalska dziewczyna, która się wyzywa z głównymi bohaterami. To mi się już po prostu przejadło. No i miałam nadzieję, że z tego spotkania z sąsiadami wyniknie coś więcej. Ale rozumiem, że to dopiero początek, a początki zawsze są trudne. Zresztą sama to napisałaś pod którymś rozdziałem;D Mam nadzieję, że to wszystko fajnie się rozkręci i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam na land-of-grafic do postu nr 2025-2030 po odbiór zamówionego szablonu.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  5. WIIITAAAM :D
    Przepraszam, że z mega opóźnieniem, ale szkoła, obowiązki i upływający czas xD

    Tak na szybko póki pamiętam: łóżko stoi przy ścianie, a nie na ścianie xD napisałaś tak, kiedy Hope się przebierała i oglądała pokój Harry'ego.
    Rozdział był ciekawy, a Leo - na początku chciałam napisać, że jest mega słodki i uroczy, ale... To mały potwór xD ale i tak go uwielbiam ^^ nie wiem, czemu, ale kojarzy mi się z Maxem Lightwoodem xD
    A, więc to dlatego Hope farbowała włosy...
    Albo mi się wydaje, albo Harry próbuje flirtować z naszą Hope... he he he. Fajny z niego chłopak i ogólnie jest bardzo pozytywną postacią. Mam nadzieję, że coś będzie między nim a Hope, później. I jego riposta odnośnie tego plastika... OMG wygryw!!! hahah
    Końcówka rozdziału zapowiada chyba jakieś Shadowhuntersowanie xD
    Akcja ciekawie się rozwija, są tajemnice, ładnie opisujesz postaci i nie poświęcasz im całych akapitów, jak robię to ja, więc nie są nudne, a fajnie wplecione w tekst :) no i mamy mniej więcej wyobrażenie o nich.
    Ciągle mnie zastanawia, czy Harry jest wilkołakiem czy Łowcą... Albo po prostu Przyziemnym...
    Kurczę, fajnie się czyta taki ff jak Twój, a nie taki inny, który czytam o clace i clabastianie (nie będę wstawiała adresu, żeby nie było, że hejt i zniesławienie xD), bo wydaje się taką zupełnie inną historią o innych Łowcach, a nie "kontynuacja" DA czy MI albo DM. Baaardzo duży plus za pomysł i ogólnie za wszytko :D
    Lecę do nastęnego :3

    Jakoś słabo wyszedł ten komentarz :/ nie wiem, czemu. Rozdział po prostu mi się bardzo podobał i nie wiem, co mam więcej napisać ;_;

    Pozdrawiam, weny i inspiracji :)
    anielskie-dusze.blogspot.com
    cieniste-senne-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon