czwartek, 2 lutego 2017

Rozdział 2 : Babciny sweterek i dziewczęce loki

  
     Wpatrywaliśmy się w siebie, jego niesamowite oczy wywoływały u mnie szybsze bicie serca, a moje czekoladowe wpatrywały się w niego z zaciekawieniem. Jestem zbyt słaba. Nie wytrzymałam. Zaplotłam dłonie na jego karku i złączyłam nasze wargi, chłopak odwzajemnił mój gest natychmiast. Całował mnie z pasją i zachłannie jakbym zaraz miała zniknąć...
      Na moje powieki padło światło słoneczne, przez co miałam ochotę wstać, zasłonić okno i wrócić do mojego księcia z bajki. Jednak byłam zbyt leniwa, więc książę odjechał na białym rumaku. Z dołu słyszałam dźwięki otwierania i zamykania drzwi, co mnie jeszcze bardziej drażniło. Z wielką niechęcią powoli oraz delikatnie otworzyłam oczy. Przyjaciółka wciąż spała, odwróciłam się na drugą stronę i na chwilę zamarłam.
- Elizabeth obudź się ! Zaspałyśmy ! - Krzyknęłam kiedy spojrzałam na zegarek, szybko podbiegłam do szafy wyciągnęłam z niej ubrania oraz bieliznę. - Elizabeth to cholery jasnej, obudź się!
- Może być do ciemnej cholery? Nie krzycz, już wstaję - odpowiedziała, a ja powędrowałam do łazienki. Gdy wykonałam poranną toaletę, a włosy związałam w luźnego koka, opuściłam pomieszczenie wpadając na Ellie.
- Przepraszam, zapomniałam kupić soczewki - powiedziałam i zaczęłam robić delikatny makijaż, po chwili spakowałam książki do torby, założyłam buty oraz okulary i zbiegłam na dół zrobić nam ciepłe kakao. - Mamo, czemu nas nie obudziłaś?! - Mama była ubrana jak zwykle bardzo profesjonalnie. Miała na sobie spódnicę i luźną bluzkę w kwiatki. Całość dopełniały szpilki oraz spięte włosy.
- Myślałam, że już dawno wstałyście. Przepraszam. Zrobić wam śniadanie? - Spytała mama.
- Nie i tak już nie zdążymy, jedź, a my zjemy coś w szkole - odpowiedziałam.
- W takim razie zostawiam wam pieniądze, bo my już z Leo jedziemy. Pośpieszcie się - powiedziała zostawiając banknot na stole po czym wyszła z domu.
- Liz ! - krzyknęłam gdy kakao było już gotowe.
     Po trzydziestu minutach jazdy dotarłyśmy do szkoły. Nasze liceum zewnątrz jak i wewnątrz było ładne, duże, przestronne. Sprzęt w salach był nowy i bardzo dobrej jakości. Sala gimnastyczna była rajem dla sportowców, niczego tam nie brakowało. W skrzydle sportowym była siłownia dla chłopców jak i dla dziewcząt, szatnie i ogromny magazyn na sprzęt sportowy. Pracownia, chemiczna, biologiczna, sala od geografii oraz informatyki odremontowane, były najładniejsze i najlepiej przystosowane dla uczniów. Szkoła była naprawdę dobrze wyposażona. Dzisiejszą drugą lekcją była biologia, która trwała już co najmniej od 10 minut, więc razem wpadłyśmy do klasy, a oczy wszystkich zwróciły się ku nam.
- Ah panna Elizabeth Hudson i panna Hope... macie szczęście, że mam dziś dobry humor, siadajcie na miejsca, oczywiście macie spóźnienia - powiedziała Pani Blake, usiadłyśmy na naszych miejscach. Gdy tylko wyjęłam zeszyt i książkę poczułam czyjeś spojrzenie. Otworzyłam książkę na właściwej stronie po czym odwróciłam się w prawą stronę i zobaczyłam Kylie - dziewczynę, jedną z cheerleaderek, tak zwaną przez większość osób szkolną żmiję, która prawdopodobnie przeszła już operację plastyczną. Przewróciłam tylko oczyma i spojrzałam na chłopaka siedzącego dwa miejsca przed Kylie, nigdy go wcześniej nie widziałam, pewnie jest nowy. Nagle dostałam karteczkę od Elizabeth, abym podała jej numer strony, jednak byłam dziś pechowa.
- Hope, skoro jesteś tak zainteresowana lekcją przeczytasz całe dwie strony - powiedziała nauczycielka, przybliżyłam się do przyjaciółki i szepnęłam ''zabiję Cię'' po czym zaczęłam czytać.
      Lekcja się skończyła, a ja wyszłam z sali jako pierwsza. Przeszłam pół korytarza, gdy dobiegła do mnie Elizabeth.
- Słyszałaś, że jest dwóch nowych w szkole? Dowiedziałam się od Jade, która rozmawiała z Kate, która usłyszała jak Alison i Kylie mówiły o  dwóch nowych chłopakach, podobno są bardzo przystojni - powiedziała podekscytowana, chociaż miała już chłopaka.
- Wiem o jednym, bo chodzi do nas do klasy, ale nie wiem czy był przystojny, nie zwracałam na niego uwagi - odpowiedziałam.
- Naprawdę? Nie zauważyłam go.
- Może dlatego, że spałaś na lekcji Elizabeth... - powiedziałam, lekko oburzona. - Przepraszam, mam zły dzień i wyżywam się na tobie. Czemu się nimi tak interesujesz? - Dodałam.
- Może w końcu się z kimś umówisz - odpowiedziała, ale ja tylko przewróciłam oczami.
- Liz, nie chcę i nie mogę mieć chłopaka, dobrze wiesz dlaczego - obniżyłam ton głosu tak aby przyjaciółka mogła to usłyszeć.
- Tak, wiem, chodź, bo Beck pisał gdzie jesteśmy - uśmiechnęła się delikatnie.
- Napisz mu, że na długiej przerwie się spotkamy, ponieważ nie chcę go pobić - odpowiedziałam.
      Następnie miałam lekcję historii, minęła ona spokojnie, musieliśmy przeczytać temat i zrobić z niego notatkę,  kolejną lekcją była chemia. Dziś zapisywałam wszystko, bo w środę nauczyciel zapowiedział sprawdzian, lubiłam chemię, jednak musiałam wszystko dobrze zrozumieć, aby dostać dobrą ocenę. W ten sposób przyszła kolej na długą przerwę, gdzie większość kupowała sobie niezdrową żywność, typu hamburger. Wraz z Ellie udałyśmy się na stołówkę, wzięłyśmy sałatkę i zajęłyśmy nasz ulubiony stolik w oczekiwaniu na przyjaciela.
- Witam dwie najpiękniejsze miss Miami - do stolika podszedł wysoki brunet o brązowych oczach.
- Cześć Beck, dawno Cię tu nie było - odpowiedziała Elizabeth.
- Przepraszam skarbie, ale miałem trening. Bardzo ładnie dziś wyglądasz Hope - zaśmiał się.
- Spadaj - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Widzisz nawet chłopak twojej przyjaciółki się z Ciebie śmieje - usłyszałam głos za sobą, dobrze znałam tą fałszywą osobę.
- Istnieje coś takiego jak żart Kylie, ale ty ich chyba nie rozumiesz - odpowiedziałam.
- Moja droga Hope, żart to postanowili zrobić twoi rodzice robiąc Cię - uśmiechnęła się.
- Od kiedy jesteś taka zabawna? Masz taki wspaniały charakter, że to będzie cud jak się ktoś z tobą zwiąże, ale poczekaj jestem ateistką, Beck i ja nie wierzymy w cuda - odpowiedziała jej Eizabeth, na co Kylie mruknęła coś pod nosem i odeszła od nas - Ja również życzę miłego dnia! - Krzyknęła w jej stronę przyjaciółka.
- Jak ja jej nie trawie, po całym roku powinna sobie odpuścić prawda?.... Słyszałyście, że w piątek, czyli w sumie za dwa dni jest impreza u Jamesa ? - Do rozmowy dołączył Beck.
- Tego co nie został kapitanem drużyny koszykarskiej? - Spytałam.
- Dokładnie - odpowiedział przeczesując włosy, co oznaczało, że nie był pewny. - To co dziś idziemy na kawę i ciacho, a w piątek balujemy na imprezie, right my girls?
- Niestety kochanie. Nasza Hope dziś ma kolacje u nowych sąsiadów, a musi jeszcze odebrać małego i jechać po soczewki, ponieważ bez nich może kogoś zabić, a okularów nie lubi nosić - powiedziała Elizabeth. - Od razu mówię, że jutro również nie możemy, bo idę z mamą na zakupy, a później jadę do Ciebie, a co do piątku ja mogę, musisz przekonać fighterkę - dodała nabijając pomidora na widelec tak jakby chciała kogoś zabić.
- Dobra to w weekend ciacho, a w piątek impreza  - odpowiedział. - Kochanie... pomidor to nie człowiek - zaśmiał się.
- Wyobrażam sobie Kylie - odpowiedziała i w ciszy dokończyła swoją połowę sałatki.
      Po tak zwanym obiedzie, który wcale nie przypominał rodzinnego, wartościowego posiłku, jedyne co było dobre to sałatki, oraz mus czekoladowy. Niestety niektórzy wolą jeść śmieciowe jedzenie, ja również je spożywam, ale z pewnością nie codziennie. W każdym bądź razie po wizycie na stołówce miałam jeszcze cztery lekcje, a ostatnie okienko, ponieważ nauczyciel, który uczy rozszerzonego hiszpańskiego nie wrócił jeszcze z urlopu, więc ten czas spędziłam w bibliotece. Gdy zadzwonił dzwonek poszłam jak każdy do swojej szafki wziąć swoją kurtkę, gdy wychodziłam ze szkoły, ktoś wpadł na mnie, a książka, którą trzymałam w dłoni spadła na podłogę.
- Przepraszam, spieszyłem się - powiedział nieznajomy.
- Nic się nie stało, następnym razem uważaj - odpowiedziałam, schylając się po książkę, jednak chłopak był szybszy - dziękuję - dodałam, gdy podał mi książkę.
- Bardzo ładny babciny sweterek - skomplementował z lekkim żartem , uśmiechając się, miał urocze dołeczki w policzkach.
- Śliczne dziewczęce loki - również się uśmiechnęłam, założyłam kurtę i bez słowa wciąż z lekki uśmiechem na ustach wyszłam ze szkoły.
      Gdy wróciłam do domu po zakupach i odebraniu Leo była godzina piętnasta czterdzieści pięć, więc musiałam szybko się przebrać i przebiec się wokół osiedla, aby utrzymać kondycję. Oczywiście tak jak zawsze kazałam bratu dokładnie zamknąć drzwi dopóki ja, mama lub tata nie wrócimy. Bieganie zajęło mi czterdzieści minut, a gdy wróciłam do domu Leo oglądał telewizję, więc wzięłam prysznic. Gdy w szortach i w topie zeszłam do kuchni zauważyłam mamę, która wróciła ze szkoły i obecnie pomagała bratu w lekcjach. Zjadłam trzy ciasteczka zbożowe, a później na chwilę zastąpiłam mamę w pomaganiu Leo. Mój brat był bardzo zdolny i inteligentny, jednak z matematyką oraz z historią miał duże problemy, więc ja lub mama mu często pomagałyśmy w nauce, jak i lekcjach. Zrobiłam z bratem dwa zadania z matematyki po czym wróciłam do mojej sypialni, aby sprawdzić czy nie mam nic zadane, a następnie musiałam przygotować się na kolację.
*
        Dopełnieniem mojego makijażu było konieczne użycie krwistej szminki. Miałam na sobie długi, biały kombinezon z złotym paskiem oraz białe szpilki. Poprawiłam wyprostowane włosy, wzięłam torebkę po czym zeszłam na dół, wszyscy czekali wyłącznie na mnie. Mama była ubrana w czarną sukienkę do kolan, tata miał na sobie brzoskwiniową koszulę oraz krawat, a Leo białą koszulę i swoją ulubioną muchę jak i marynarkę. Wyglądaliśmy jakbyśmy szli do kościoła na coniedzielną mszę lub wesele, jednak do kościoła udawaliśmy się rzadko. Każdy ze znajomych mówił nam, że wyglądamy niczym idealna rodzina z obrazka. Zawsze byliśmy zgraną rodziną i dość podobną z wyglądu. Oczywiście zdarzały się kłótnie, jak w każdej rodzinie, ale nigdy poważne, umieliśmy sobie radzić z problemami, co czyniło nas silnymi.
      Państwo Styles mieszkali teoretycznie dom obok, ale praktycznie na końcu ulicy. Ich dom był naprawdę ładny, ale troszkę mniejszy niż nasz. Poprzednią właścicielką była pani około pięćdziesiątki wraz z mężem, którzy stwierdzili, że dom jest dla nich za duży. Ze względu, że budynek był oddalony o kilkaset metrów udaliśmy się pieszo. Tata trzymał w ręku wino jako mały prezent, a mama bukiet kwiatów. Weszliśmy po schodach, Leo zadzwonił do drzwi i po chwili drzwi otworzył nam wyskoki, dość szczupły Pan Rob Styles. Zaprosił on nas do środka, zaprowadził do jadalni, gdzie Pani Styles stawiała misę na stole. Nie odbyło się bez wręczenia podarunków jak i suchego żartu taty, na szczęście domownicy go zrozumieli, co wywołało u mnie ulgę.
- Dzieci chodźcie, przyszli nasi goście ! - Zawołała Pani Styles. Jako pierwsza zbiegła po schodach dziewczynka z cudownymi jasno brązowymi lokami, a tuż za nią szczupły blondyn, a na końcu przybył wysoki szatyn również z lokami, na którego wspomnienie lekko się uśmiechnęłam.
- Jak masz na imię kochanie, ile masz lat ? - Zapytała się moja mama dziewczynki, która na pierwszy rzut oka była wstydliwa.
- Emma i mam dziewięć lat - odpowiedziała dziewczynka.
- Dobry wieczór, mam na imię Charlie - przedstawił się blondyn.
- Harry, miło państwa poznać - powiedział najwyższy z trójki, po czym podał dłoń moim rodzicom, bratu i mi - Babciny sweterek już nie jest taki babciny - powiedział, gdy nasze dłonie się zetknęły, na co po raz kolejny się zaśmiałam.
- Dobry wieczór, ja mam na imię Jane, a to mój mąż Jorge, nasz synek Leo i córka Hope. - Mama wszystkich nas przedstawiła po czym zasiedliśmy do stołu. Ten wieczór od samego początku zapowiadał się bardzo interesująco.
Witam Aniołki w nowym rozdziale :)
Nie jest idealnie (i pewnie nigdy nie będzie xd ) , ale mam nadzieję, że chociaż odrobinę przypadł wam do gustu.... Więc moje pytanie : co o nim sądzicie?
Dziękuję za komentarze w poprzednim rozdziale, w moim zimnym serduszku zrobiło się dzięki wam cieplej. Jeszcze raz dziękuję <3

Kochani ważna sprawa :) Blog miesiąca.. pewnie i tak nie wygram, ale byłoby miło gdybyście zagłosowali -> Sonda

Wszyscy jesteśmy amatorami
Pozdrawiam kochani x

7 komentarzy:

  1. Wpadnę w ferie niestety, albowiem mam 4 sprawdziany i coś czuję, że nawet weekend będzie miał ujemny przyrost czasowy xD
    PS: Moje ferie zaczynają się od 13.lutego.
    Pozdrawiam i widzimy się w komentarzu!!! "D
    Weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam
    Rozdział przeczytałam i mnie przypadł do gustu jestem ciekawa co będzie dalej dlatego z niecierpliwością czekam na next . Serdecznie pozdrawiam i życzę weny 😃 Ela

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjemnie się czytało :)
    Czekam na dalszą część.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział, taki typowo nastoletni :P
    I oczywiście nie mogło zabraknąć szkolnej suki(przepraszam za wyrażenie, ale raczej inaczej się nazwać jej nie da xD). Wiedziałam i czułam w kościach, że ten od "dziewczęcych loków", będzie synem państwa Styles, kiedy Hope z rodziną przyszli na kolację. Opisałaś jak po kolei schodzą ich dzieci i już wiedziałam na 100000^3 % xD że on się pojawi. Zapewne jest jednym z tejże dwójki nieznajomych. Obstawiam teorię, że jeden jest wilkołakiem, a drugi wampirem i obaj jakoś zainteresują się Hope, albo sobą... Nie no żart xD Jestem yaolistką ;P. Ale coś takiego podobnego mi się widzi. Państwo Styles być może są wilkołakami, ale sądzę, że rodzina Hope jako Łowcy, raczej by to spostrzegli... Hmmm!
    Ogólnie rozdział spoko, czasami mnie tylko kuło jak czytałam Pani Styles, Pan Styles, ale nie jest to w żaden sposób błędem, może lekkim powtórzeniem, choć nie do końca, ale jest to subiektywna opinia mojego gustu odnośnie stylu autorów xD Bardziej skupiam się na fabule.
    Całość była fajna, lubię narrację Hope i w ogóle tę postać. Jest taka żywa, nie milusia, znaczy jest dobrze wychowana i miła, ale potrafi odpowiedzieć, aby ktoś się od niej odczepił.
    A w ogóle, ta Kylie zasługuje na coś gorszego jak piekło, gorszego niż Uriel i Lucyfer, gorszego niż Behemot!!! "żart to zrobili twoi rodzice, robiąc cię". No ja bym jej chyba wybieżnikowała gembę, a język posiekała w drobną kosteczkę i spaliła w czeluściach Mordoru!!! Można być chamskim i w ogóle, ale tutaj to przesadziła. I to ostro. Dziwię się Hope i podziwiam ją, że siedziała spokojnie.
    A Elli najlepsza "może być do ciemnej cholery?" - wygryw xD
    Swoją drogą ona wie, że Hope jest Łowcą? Tak wywnioskowałam z ich rozmowy "wiesz dlaczego nie mogę mieć chłopaka" "tak, wiem".
    No, czekam na rozwój tej sytuacji i interesującego wieczoru ;3. Czuję, że będzie się działo u Hope hahah.
    Głos oddałam :)

    Pozdrawiam cieplutko i weeenyyy!!!
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdy zauważyłam tytuł tego posta, stwierdziłam, że może mi się spodobać. Nie zawiodłam się, chodź możliwe, że spodziewałam się czegoś ciut innego.
    Strasznie podoba mi się to jak piszesz, choć jest jedna rzecz... Dialogi również pisze się od akapitu.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:)
    Pozdrawiam
    wadazagency.blogspot.com
    opowiadanie-demona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jednak nie miałam racji co do nazwiska Elizabeth, ale na gifie to ona XD i Beck! OŁ JE Kocham Jade i Becka, a ten gif jest piękny ♥
    Haaarry *.* Moje słoneczko. Jak go kocham... Przecież to ideał, a do tego jaki słodziak <3 Babciny sweterek haha
    Leczę czytać dalej ♥

    OdpowiedzUsuń

Szablon